Kilka słów o mnie... czyli jak zaczynałem moją przygodę z funduszami
W okresie hossy, szczególnie w czasie tuż przed bessą roku 2007, kampanie reklamowe zachwalały wyniki funduszy i namawiały do “łatwego” inwestowania przy ich pomocy. Miały zapewnić zyski znacznie większe niż na lokacie bankowej (po uwzględnieniu inflacji i podatku belki realne zyski z lokaty zwykle nie przekraczają 2%, nierzadko pozostają bliskie zeru). To powód, dla którego tak wiele osób inwestujących w fundusze inwestycyjne np. poprzez Supermarket Funduszy Inwestycyjnych mBanku, czy rożnego rodzaju polisy ubezpieczeniowe połączone z inwestowaniem w fundusze inwestycyjne (np. Axa, Skandia, Aegon, HDI, Generali, Nordea, Compensa, Aviva) zdecydowało się podjąć ryzyko i rozpoczęło przygodę z funuszami inwestycyjnymi.
Niedoświadczeni inwestorzy stracili ponad 60% swoich oszczędności
Rozczarowanie przyszło bardzo szybko – początkowa euforia była tak wielka, że gdy zaczęły się spadki prawie nikt nie spodziewał się najgorszego. Wielu inwestorów ulokowało swoje oszczędności w możliwie najgorszym momencie, czyli w ostanich dniach hossy. Po pierwszej fali spadków optymizm rozbudzony przez dyskusje “ekspertów”, “doradców” i wzmocnione kampanie reklamowe był tak wysoki, że większość osób nie dopuszczała nawet myśli, że stoimy w obliczu kryzysu.
Kiedy było już za późno, inwestorzy wystraszeni skutkami bessy przelokowali swoje środki do funduszy bezpiecznych z obawy o jeszcze większe straty. Kiedy rynek rozpoczął wzrosty nadal trzymali środki w funduszach bezpiecznych (wielu trzyma je tam do dziś), przez co przeoczyli okres wzrostu jaki odnotowaliśmy w latach 2009-2010. Zdecydowana większość tych inwestorównie nie odrobiła do dzisiaj strat poniesionych w okresie bessy w latach 2007-2008.
Sam kiedyś byłem takim inwestorem
Kilka lat temu zgodziłem się na spotkanie z doradcą finansowym, u którego wcześniej wykupiłem ubezpieczenia. W mediach na każdym kroku napotykałem reklamy, które przekonywały mnie, że doradca dopasuje idealny plan inwestowania i zapewni bezpieczeństwo finansowe mnie i mojej rodzinie. Jak wiele osób w tamtych dniach zachłysnąłem się obietnicami, którymi raczył mnie “doradca”. Dowiedziałem się, że w perspektywie długoterminowego inwestowania fundusze inwestycyjne akcyjne są idealnym rozwiązaniem, gdyż mimo krótkoterminowych skoków, w długiej perspektywie zawsze przynoszą zysk. Zainwestowałem i wydawało się, że mogę spać spokojnie - moje oszczędności są w końcu bezpieczne.
Sytuacja ta zdarzyła się w maju 2007 roku, w połowie czerwca zainwestowałem w najlepiej rokujące w tym czasie fundusze imwestycyjne akcyjne.
Zimny prysznic przyszedł szybko
Oczywiście jak każdy “młody” inwestor zacząłem na bieżąco sprawdzać efekty. Niestety zamiast wzrostów szybko pojawiły się spadki. Kiedy spostrzegłem, że dzieje się coś niedobrego sprzedałem jednostki ze stratą około 15 %. Nie mogłem pogodzić się z faktem, że z powodu nadmiernego optymizmu straciłem sporo pieniędzy. Przecież wystarczyło wyjść z funduszy w odpowiednim momencie i przeczekać bessę!
Zacząłem zadawać sobie pytanie - jak to jest, że przez całe życie zawodowe zajmuję się finansami firm, a nie zainteresowałem się wcześniej zarabianiem na giełdzie. Był to dla mnie bodziec do zapoznania się z mechanizmami giełdowymi. Przeczytałem wiele publikacji na ten temat i zacząłem samodzielnie analizować i próbować przewidywać wyniki spółek giełdowych. Zacząłem inwestować na giełdzie. Początki były trudne, błędne decyzje powodowały, że ponosiłem kolejne straty. Długo nie zdawałem sobie sprawy, ze uczę się inwestować w najgorszych okolicznościach - w czasie wyjątkowo głębokiej bessy. Jednak z każdej lekcji wynosiłem naukę i wykorzystując moją wiedzę i umiejętności analityczne, bardzo szybko zacząłem osiągać zdecydowanie lepsze wyniki.
Równolegle zacząłem zajmować się funduszami. Kiedy zrozumiałem, ze wyniki funduszy są ściśle związane z wynikami spółek na giełdzie i zmiennościami indeksów giełdowych, zacząłem badać przydatność narzędzi do analizy technicznej, które stosowałem na codzień do planowania i optymalizacji finansów spółek, przy badaniu zmienności funduszy. Przeszedłem także szkolenia w firmie oferującej doradztwo finansowe i przepracowałem tam około roku.
Inwestowanie w funduszach nie musi być trudne i ryzykowne
Po wielu miesiącach żmudnej pracy osiągnąłem swój cel: udało mi się stworzyć system, który na podstawie analizy zmienności wartości jednostek udziałowych generuje sygnały kupna i sprzedaży funduszy akcyjnych, a przy pomocy analizy zmienności wskaźnika giełdowego WIG generuje sygnały kupna i sprzedaży dla całej grupy funduszy inwestujących głównie na naszej giełdzie. W uzupełnieniu do tej części systemu opracowałem wskaźniki analizujące dane o wynikach funduszy i pomagające przy doborze najlepszych funduszy do naszego portfela.
O skuteczności systemu przekonał mnie fakt, że w okresie hossy do roku 2007 system utrzymywał przez większość czasu sygnał kupna funduszy akcyjnych, natomiast w okresie bessy system praktycznie nie generował sygnału zakupu. Ostatecznie upewniłem się o skuteczności systemu po otrzymaniu sygnału kupna w 2009 roku przed okresem gwałtowynch wzrostów.
Zdobyta w ten sposób wiedza szybko przekonała mnie do dwóch podstawowych zasad:
- fundusze inwestycyjne zachowują się zgodnie ze zmiennością obserwowaną na giełdach,
- aby zarabiać na inwestowaniu w funduszach trzeba zachowywać się podobnie jak przy inwestowaniu na giełdzie - kupować kiedy rozpoczynają się wzrosty, a sprzedawać kiedy rozpoczynają się spadki, a momenty zakupu i sprzedaży występują w okresie zmienności trendu.
Inwestowanie na giełdzie i w funduszach inwestycyjnych różni jednak zdecydowanie sposób podejścia do zmienności trendów. O ile grając na giełdzie możemy wykorzystywać zmienność w okresach minut, godzin, dni, to w inwestowaniu w funduszach najkrótszym okresem badania trendów może być miesiąc czy kwartał, a najlepszy system powinien być średnio lub długoterminowy.